Po wczorajszych nieciekawych doświadczeniach z lokami na chusteczkę (rzeczywiście te moje miały chyba za dużo oliwki) postanowiłam dziś ukoić swoje serce tym, co kocham najbardziej, czyli warkoczami. Zwłaszcza, że odkryłam nowy sposób plecenia ich tak, że nawet ze średniej długości włosów uzyskać można imponującą koronę. Do tego nie jest ona perfekcyjna, tu i ówdzie coś wystaje, tu się krzywo ułoży czyli wszystko, co w fryzurach lubię. Piękna, romantyczna, kobieca. I niech no mi tylko urosną włosy, a będę mogła kombinować, luzować splot, pogrubiać pasma. No. Fryzurowom ukojona.
Loki na chusteczki nawilżające...
Część z Was przeczytała i obejrzała już zapewne notkę Anweny (klik), w której wrzuciła tutorial jak zrobić loki pryz pomocy nawilżających chusteczek. Metoda jest podobna do robienia papilotów np. z gazety czy podartej koszulki. Miała mieć jednak teoretycznie jedną zaletę: nawilżające chusteczki sprawić miały, że włosów nie trzeba moczyć. Ot, po prostu zawijamy, idziemy spać (opcjonalnie suszymy), rozwijamy i mamy piękne loki. Wiedziałam, że w przypadku włosów mojej długości efekty będą inne niż te, które zaprezentowała dziewczyna na filmiku. I o ile do objętości i ilości loków nie mam większych zastrzeżeń tak do ich stanu i owszem. No cóż, dla mnie chusteczki to niewypał zupełny. Sprawiają, że loki (a i reszta głowy) wyglądają jakby były po prostu tłuste. I tak też się czuję.
Włosy zakręciłam zupełnie bez lustra. Oglądałam sobie serial i w tle, metodą na macanta ;), zawijałam włosy. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, mimo że włosów mam całkiem sporo. Więc pod tym względem nie mam zastrzeżeń. Chusteczki, które użyłam, to chusteczki dla dzieci z serii Babydream. Zgodnie z tym, co mówiła dziewczyna na filmie, takie zwijasy trzymają się całkiem dobrze, nie miałam poczucia, że coś mi się zaraz rozwiąże. A gdy już je rozwiązałam...
Pojawiło się coś dziwnego. Nie była to od razu gotowa fryzura, jak widać, trzeba było coś z nią zrobić. Jednak już wtedy zauważyłam, że włosy wyglądają tak, jakby były przetłuszczone. Wzięłam się zatem za "rozczesywanie" loków palcami, trochę poprzerzucałam grzywkę i finalnie fryzura wyglądała tak:
No cóż. Efekt w ogóle mi się nie podoba. Byłabym to ciekawa fryzura, gdyby loki nie były takie tłuste. Teraz jest to po prostu połączenie mokrej włoszki i barana (z nie wiadomo czym z tyłu głowy). Wolę tradycyjną metodę zwijania papilotów na wilgotne włosy. Jednym z kolejnych minusów jest też duża ilość chusteczek. Ja swoje rozprostowałam i zostawiłam, zużyję jako papier toaletowy, bo szkoda je po prostu wyrzucić. Być może rzeczywiście loki wyjdą o wiele ciekawiej, gdy będą zwijane na włosach długich i tylko na ich długości. Ciekawa jestem takich efektów i chętnie pooglądam je na Waszych blogach.
Bun + dobieraniec do góry nogami, wreszcie u mnie.
Wreszcie się udało! Zaskoczona długością włosów na zdjęciach w kitce postanowiłam spróbować zrobić fryzurę, która męczyła mnie od dawna, ale długo nie mogłam jej zrobić, bo moje włosy były po prostu za krótkie. Ale oto jest pierwsza próba. Wiem, nie jest doskonała, ale tak wygląda fryzura bez zadnych pooprawek. Ot, spróbowałam zapleść i oto jest. Bardzo, bardzo się cieszę. Wyjątkowo mi się takie uczesanie podoba, dobrze się w nim czuję, jest oryginalne, zbieram same komplementy, no cud - miód. Pozostaje mi tylko ćwiczyć, by na przyszłość splot był bardziej staranny, ale to przecież szczegół. No, jak fajnie.
Gładki kucyk
Jednym z fryzurowych klasyków jest poczciwy kucyk. Fryzura często eksploatowana do granic możliwości, bo stosunkowo najprostsza do wykonania. Ja sama noszę ją dość rzadko, ale tym razem naszła mnie chęć właśnie na taki rodzaj fryzury. Ale w wykonaniu bardzo gładkim. Przy wykonywaniu tej fryzury mile się zaskoczyłam w dwójnasób. Po pierwsze dzięki bardziej świadomej pielęgnacji włosów moja fryzura bez żadnych dodatkowych kosmetyków zrobiła się po prostu gładka. Po prostu zaczesałam odpowiednio włosy szczotką, wcześniej poprawiłam przedziałek, żeby był równy i bardziej widoczny i jest. Drugie zaskoczenie dotyczyło długości włosów. Myślałam, że moja kitka jest dość mizerna, tymczasem na zdjęciach zobaczyłam, że nie jest tak źle. Oczywiście wydaje się dłuższa przez to, że została spięta tuż nad karkiem, ale i tak to było bardzo miłe zaskoczenie. Aaaach, żeby tak był dwa razy taka. Gładka kitka to kolejna bardzo szybka, ale w jakiś sposób efektowna fryzura. W pracy zebrałam komplementy, mimo że w zasadzie nie mam nic nadzwyczajnego na głowie.
Henna, ale nie na włosach ;)
W miniony weekend moja przyjaciółka namalowała mi tatuaż henną. W zasadzie ostatnimi czasy robi to za każdym razem, kiedy się widzimy i - jak mówią autochtoni hinduscy - robi to na profesjonalnym poziomie. Bardzo lubię te malunki, choć mam nadzieję, że kiedyś w tym miejscu pojawi się już prawdziwy tatuaż. A jak Wam się podobają hennowe malunki? Mi kiedyś kojarzyły się tylko z wakacjami nad morzem i tamtejszymi "tatuażystami", ale teraz to postrzeganie weszło na nowy poziom :)
Pierwsze zdjęcie wykonane w trakcie robienia tatuażu - henna sobie schła. Drugie już po jakimś czasie tatuaż niestety zaczął delikatnie blaknąć. ( i lekko się odbił, ponieważ zasnęłam ze zgiętą ręką)
PS Moja przyjaciółka jest tancerką brzucha, tańczy solo i w profesjonalnym zespole. Dziewczyny działają na terenie Poznania i okolic i są fantastyczne, zainteresowanych odsyłam do ich strony: Manolya
Zawinięta grzywka
Bardzo prosta fryzura, pokazująca jak można sobie poradzić z grzywką. Pomocna podczas zapuszczania, ale również wtedy, gdy jest już zapuszczona, a my po prostu chcemy mieć twarz wolną od włosów. Dodatkowym plusem takiego zagospodarowania grzywki jest to, że taką fryzurę potrafi zrobić praktycznie każdy. Wystarczy wszak zawinąć raz przy razie grzywkę i część włosów z długości. Całość zabezpieczona ozdobną spinką (można spinać tak, by nie było widać wsuwki). Proste i praktyczne.
Efekty farbowania - kombinowania.
Wyhodowałam już całkiem niezły odrost (choć i tak wolałabym, żeby był większy i był namacalnym dowodem na to, że włosy roooosną), więc przyszła pora na farbowanie. Farbuję się sama, nie w salonie fryzjerskim. A raczej przeważnie farbuje mnie mama, a ja ją. Mamy już dopracowaną technikę, na jej i moje włosy wystarczają mniej więcej dwa opakowania farby. Przeważnie mieszamy ze sobą Garniera nr 111 (obojętnie której podkategorii, ważne, żeby była to 111) oraz Londę nr 18. Jest to mieszanka pewna i sprawdzona. Podstawą jest tutaj kolor z Garniera, dzięki któremu osiągamy bardzo jasny blond, jednak ponieważ ma on tendencje do żółknięcia, dodajemy Londę (nie zawsze całe opakowanie), która nadaje farbie popielaty odcień.
Tym razem jednak zaszalałyśmy i do mieszanki dorzuciłyśmy również L'Oreal Preference w odcieniu Stockholm. No cóż, było to ryzykowne przedsięwzięcie, bo o ile nigdy wcześniej nie miałyśmy problemu z mieszanką, tak teraz, po zmieszaniu trzech rodzajów farby, miałyśmy niezłego stracha, bo konsystencja farby była bardzo płynna na początku (moje farbowanie) i glutowata później (mamy farbowanie). Nic to jednak, dzielnie nałożyłyśmy sobie farbę nawzajem na włosy i czekałyśmy. Na szczęście nic się nie stało, odcień wyszedł bardzo ładny, ale przyznam, że miałyśmy dużo obaw. Dziwną konsystencje mieszanka zawdzięcza zapewne farbie L'Oreal, którą nakłada się z dozownika, a nie jest przeznaczona do nakładania pędzlem z miseczki. Tym razem nam się udało, ale nie zdziwiłabym się, jakbyśmy kiedyś przekombinowały w mieszaniu, bo robimy to zupełnie intuicyjnie, bez wdrażania się w procenty i inne takie. No cóż, póki co tylko raz wyszedł nam żółtkowaty odcień, wiec z tą farbową intuicją nie jest chyba najgorzej.
Odrost delikatnie się odróżnia, ale jest to nieuniknione w przypadku farbowania na blond, nie jest to jednak różnica diametralna. Moja mama, która ma z natury ciut jaśniejsze włosy od moich ma ten odrost o wiele mniej widoczny. Włosy - jak to po farbowaniu - są delikatnie sztywne. Zarówno to, jak i ewentualna fioletowa poświata (zdaża mi się przy farbowaniu na blond) mijają wraz z kolejnym myciem. Farbuję włosy naolejowane. Nakładam farbę na odrosty, a mniej więcej 10 minut przed końcem wżerania się farby na całość, by odświeżyć kolor.
Subskrybuj:
Posty (Atom)