Zwinięte czy rozwinięte?

Na pewno i Wam nie raz zdarzyło się bawić włosami np. podczas oglądania telewizji czy rozmowy z kimś. I wyczarowanie cudownej fryzury, w zasadzie bez wysiłku. Właśnie w ten sposób, zupełnie od niechcenia zrobiłam pewnego wieczoru bardzo ładną fryzurę z zawijańców, którą można nosić w różnych wariantach. Niestety, gdy chciałam uczesanie powtórzyć fryzura zupełnie mi nie wyszła. Tzn wyszła, ale nie mogłam jej dopracować i cały czas coś nie grało. Z pozoru wygląda zupełnie ładnie: 

Kiedy jednak lekko odwrócę głowę wyraźnie widać wsuwki. Wszędzie wsuwki. Nie mogłam podpiąć włosów tak, by nie był ich widać, a włosy się trzymały. Kiedy tylko próbowałam inaczej, zaraz któreś pasmo się rozwalało.

 No niestety, bywa i tak, więc w końcu się poddałam. Jakiś czas pochodziłam w takiej fryzurze, ale w końcu rozpuściłam włosy, a że uczesanie robiłam na lekko wilgotne włosy to zdążyły powstać takie fale.  W zasadzie jest to wygląd, o jaki mi chodziło, gdy eksperymentowałam ze spreyem z solą morską. Właśnie taki plażowy nieład. Idealny na lekkie przedłużenie lata i wakacyjnych wojaży. Z pewnością jednak będę próbować czesać się w tego rodzaju upięcie, bo jest dla mnie przepiękne. Widać nie najgorszą kondycję włosów (zdjęcie bez lampy) i to, że są miękkie, fryzura jest jakaś taka przytulna, kobieca, romantyczna. Mam nadzieję, że następnym razem się uda. A Wam która opcja uczesania się bardziej podoba?