Kiedy miałam czesać Maję powiedziała po prostu: kłos. I co tu więcej dodać? Kłos broni się sam w sobie, tutaj w dwu wersjach. Dwa kłosowe warkocze zawinięte nad karkiem w koczek oraz kłos dobierany. Aż chce się rzec: smacznego.
Dziękuję za chęć podzielenia się spostrzeżeniami i równocześnie uprzejmie proszę: nie spamuj. Komentarze z linkami auto- lub cośpromocyjnym zostaną usunięte.
lubię wszelkiego rodzaju koczki :)
OdpowiedzUsuńJaki piękny koczek!
OdpowiedzUsuńPierwsza propozycja bardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńkłosy zawsze były dla mnie czarną magią ;)
OdpowiedzUsuńkoczek bardzo mi się podoba, mimo iż nie przepadam za upięciami nisko nad szyją
dostojny koczek :)
OdpowiedzUsuńJa próbowałam sobie dziś sama zrobić z tyłu xD
OdpowiedzUsuńCzesanie mnie przerasta^^
Dopiero się uczę robić różne fryzury, może za rok już będę biegła w tych sprawach :) a kłosy zawsze mi się podobały :) świetne propozycje :)
OdpowiedzUsuńwszystkie fryzury są niedokładnie zrobione, niedopracowane, roztrzepane, niewygładzone, dużo musisz się jeszcze nauczyć.
OdpowiedzUsuń