Po ponad miesięcznym wojażowaniu wróciłam do swojej bazy wypadowej, zwanej domem. Uważam, że tak naprawdę mój dom jest gdzie indziej, ale meldunkowo i bytowo jestem tu, gdzie jestem i przynajmniej przez najbliższy rok się to nie zmieni. Minimalnym pocieszeniem w takiej sytuacji były czekające na mnie paczki, które ładnie zbierały się przez cały miesiąc. Chciałabym Wam pokazać swoje nowe nabytki, głównie kosmetyczne, resztę swoich zakupów zachowam dla siebie.
W walce o piękną cerę:
The Body Shop Vitamin C Microdermabrasion
Posiadam już krem z tej serii, który kupiłam po przeczytaniu kilku artykułów o tym, jak o cerę dbają Azjatki. Zauważyłyście może, że bardzo często są to dziewczyny o pięknej, porcelanowej cerze? Jednym z wielu z założeń jest unikanie słońca - a zatem stosowanie kremów z filtrami nie tylko UVA i UVB, a także zapobieganie powstawaniu zmarszczek, jeszcze zanim się pojawiły. A to poprzez stosowanie m.in. kremów z witaminą C. Kupiłam zatem jakiś czas temu krem na dzień z tej serii i bardzo go polubiłam. Po posmarowaniu przyjemnie piecze (więc tak na chłopski rozum - musi działać, a przynajmniej tak sobie tłumaczę), przyjemnie i orzeźwiająco pachnie, ma wygodną buteleczkę i bardzo dobrą konsystencję. Prócz witaminy C, ma też wspomniane filtry. Peeling, który teraz kupiłam ma wspierać działanie kremu. Prócz peelingowania ma on również delikatne działanie mikrodermaobrazyjne (jest takie słowo?). Na opakowaniu przeczytać możemy: Kremowy peeling do twarzy z zwartością malutkich cząsteczek złuszczających, którze głęboko oczyszczają, usuwają obumarły naskórek i rozjaśniają przebarwienia. Sprawia, że skóra natychmiast staje sięaksamitnie miękka, gładka i pełna blasku. Nie stosować do cery wrażliwej. Zawiera masło shea z Ghany. I rzeczywiście peeling jest dość ostrym zdzierakiem i cerom wrażliwym mógłby zrobić krzywdę. Użyłam go dopiero raz, więc trudno mi stwierdzić jak się spisze przy dłuższym używaniu i czy rzeczywiście rozjaśni cerę. Wydaje mi się, że rzeczywiście jeden z kolegów pryszczy znacząco zbladł, ale póki co, nie stwierdzam tego stanowczo. Link do opisu na stronie producenta.
DLA , Niszcz Pryszcz, krem na noc z naparu wierzby i krwawnika
Serię kosmetyków DLA odkryłam stosunkowo niedawno, za pośrednictwem bloga Jamapi. Polecała właśnie ten krem, a mnie zainteresowała ta firma dość mocno. Wcześniej jej nie znałam, a spodobało mi się to, że wszystkie produkty robione są na bazie naparów z ziół. Skoro staram się stosować jak najwięcej natury na włosy, czemu nie wybierać również takich produktów do mojej - tak bardzo dalekiej od ideału - twarzy. Na pudełeczku przeczytać możemy: Działanie kremu wynika z synergicznego połączenia następujących składników: Świeży odwar z wierzby - naturalne źródło salicylanów, które regulują proces złuszczania naskórka i ułatwiają dynamiczne wnikanie substancji aktywnych, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego stopnia nawilżenia. Świeży napar z krwawnika - naturalne źródło azulenu, choliny, soli mineralnych głównie cynku - ma działanie przeciwzapalne, gojące oraz wybielające. AHA - reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstania zaskórników, wspomaga wybielanie śladów potrądzikowych. Olej jojoba - lekki, nie pozostawia tłustego filmu, nie zatyka porów. Wzmacnia struktury cementu międzykomórkowego, co w efekcie zapobiega wysuszaniu skóry. Olej z ogórecznika - naturalne źródło kwasu gamma-linolenowego, którego brak powoduje zaburzenie procesu rogowacenia naskórka. D-pantenol, alatoina - przyspieszają gojenie podrażnionych części skóry. Kiedy poczytałam takie rzeczy na stronie producenta, jedyne, co byłam w stanie zauważyć to świeży odwar, świeży napar, oleje! Ileż tu naturalności! Być może moje poglądy są naiwne i lekko laickie, ale nie mogłam się oprzeć i mam zamiar przetestować te kremy, zwłaszcza, że do tej pory używałam raczej droższych, aptecznych produktów. Konsystencja kremu jest genialna, taka lekka pasta. Zapach i kolor też przywodzą na myśl pełną naturalność, pachnie lekko ziołowo, czysto, czuć, że w kremie nie ma żadnych zapachowych ulepszaczy.
DLA, Dar piękna, krem na dzień z naparu jarzębiny
Ten krem kupiłam z takich samych pobudek, jak w przypadku dwóch powyższych mazideł do buzi. Po pierwsze naturalne pochodzenie, po drugie ma pomóc w walkę o lepszą cerę. Na cerowej drodze jestem w takim głupim momencie, że nadal mam pryszcze (choć nie powinnam ich już mieć, ale to pewnie problem niejednej z nas, jak podczytałam na Waszych blogach), ale pojawiają się też już pierwsze zmarszczki - jak np. dwie poziome krechy na czole. Poza tym, nawet jeśli by ich nie było, chciałabym już teraz jak najbardziej trzymać skórę w ryzach, żeby jak najmniej rozłaziła się w przyszłości. Czyli nie działać przeciwzmarszczkowo, jak już zmarszczki się pojawią, a wpierać skórę w tym, by jak najdłużej była młoda (ale bez pryszczy!). A zatem nocą walczę z pryszczami, w dzień ze starzeniem. Taki mam plan. Krem z TBS jest rewelacyjny, bardzo dobrze sprawdza się pod makijażem, a silne filtry są idealne na letnie dni. Dar piękna użyłam tylko raz, jest bardziej tłusty niż krem z witaminą C z TBS, dlatego podejrzewam, że będę go stosować w luźniejsze dni, gdy będzie miał się czas odpowiedni wchłonąć albo nie będę musiała nałożyć makijażu. Na pudełeczku przeczytać możemy: Mleczko pszczele - zawiera ponad 30 aminokwasów, cukty i witaminy (B1,,B2,B12,E,PP, kwas pantotenowy, kwas foliowy, biotynę), dzięki czemu jest doskonałym środkiem odmładzającym i odżywczym tzw. eliksirem młodości. Świeży napar z jarzębiny - jest cennym źródłem witaminy C i P, uszczelnia i wzmacnia naczynia krwionośne, ma działanie odżywcze i uelastyczniające skórę. Olej z czarnuszki - naturalne źródło kwasu linolowego (ok.58%) należącego do rodziny kwasów omega-6, kwasu oleinowego (ok 24%), 15 aminokwasów, witamin i minerałów. Dzięki czemu utrzyuje skórę w dobrej formie oraz zapobiega jej przedwczesnemu starzeniu. D-pantenol - zmniejsza stan zapalny, łagodzi podrazneinia. Kompleks witamin A+E+C+F, - pobudza naturalne procesy zachodzące w skórze, skutecznie przeciwdziała procesom starzenia. Filtry UVA/UVB zapewniają ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Czyli wszystko to, czego chcę od kremu. Baaaaardzo zaciekawiło mnie melczko pszczele, o którym ma zamiar więcej poczytać, widziałam, że któraś z blogerek uwielbia ten specyfik w pielęgnacji swoich włosów.
Oba kremy są dość tanie, kupić je można na stronie producenta: klik. Przesyłka sprawna, zakupy bezproblemowe. Teraz pozostaje mi tylko się smarować i czekać na efekty.
Gdy walka nic nie da
e.l.f., mineral booster, transparentny puder sypki sheer
To mój pierwszy puder mineralny, zobaczymy, co wyniknie z naszej współpracy. Sam puder zachwalany jest w ten sposób: składający się w 100% z naturalnych składników, bez parabenów, konserwantów, barwników chemicznych.
Delikatny i jedwabisty transparentny puder sypki opracowany na bazie naturalnych minerałów. Zapewnia satynowo gładkie wykończenie.
Beztłuszczowy, bezzapachowy i niedrażniący przeznaczony do każdego rodzaju skóry. Pokrywa zmarszczki i otwarte pory przepuszczając światło i dając efekt zgaszonego jedwabiu! Zawiera pielegnujące skórę witaminy A, B i E. Puder wnika głęboko w pory, nadając cerze czysty, zdrowy i delikatny wygląd. Zmarszczki, trądzik i tłuste partie skóry sa łagodzone i regularnie usuwane. Do tego kupiłam pędzel do pudru, bo takowego nie posiadałam tej samej firmy. Jest przemilutki i w sumie mogłabym się nim miziać po buzi dla samego relaksu.
Sleek Make Up,
paleta cieni Sunset 568
To moja pierwsza paletka cieni tej firmy, a przewijają się one absolutnie wszędzie, więc postanowiłam i ja spróbować. Wzięłam akurat ten zestaw kolorystyczny, ponieważ lubię naturalne barwy, a te mi się tak kojarzą, kolory nude mam już skompletowane w paletce inglotowskiej, a poza tym te kolory kojarzą mi się z jesienią, którą uwielbiam. Do tego, odcienie wydają mi się pasować do mojego typu urody i koloru oczu. Póki co, zrobiłam sobie jeden makijaż, przy użyciu dwóch cieni (stąd ich naruszenie na zdjęciach) i jestem mile zaskoczona mocą napigmentowania. Nie wiem dlaczego, ale te cienie kojarzyły mi się dość tandetnie - naprawdę, nie wiem skąd to skojarzenie. No, mam jeszcze jedno paletkowe marzenie, ale na jego realizację będe musiałą trochę poczekać.
Revlon,
Color Burst, Hazelnut
Pomadka również w tonacji jesiennej. Poza tym chciałam wypróbować te firmę na ustach - mam korektor z Revlona i nawet go lubię. Bałam się, że taki kolor będzie podkreślał żółte zęby, ale wcale tak nie jest. Uwielbiam jesień i ten kolor właśnie tak mi się kojarzy. Jesiennie, do tego z piękną, elegancką kobietą.
Coś do włosów
The Body Shop,
drewniany grzebień
Cóż tu więcej pisać. Też swoisty włosowy must have. Działa - rozczesuje :)
I na koniec - ponieważ ta notka i tak jest bardzo długa, pochwalę się butami, bo w sumie buty pasują wszędzie, prawda, Drogie Panie? To moja pierwsza para butów z ... Oysho. Przyszły razem z innymi cudownościami bieliźnianymi, które z racji dobrych obyczajów zachowam dla siebie. Uwielbiam ten sklep, jest cudownie subtelny, kobiecy, delikatny. Ciekawa jestem, jak sprawdzą się te buty i czy bedzie się je nosic tak samo dobrze jak piżamy i majtki tej marki. Ech, i aż żal, że wyprzedaż na stronie sklepu dobiega końca.
Sunset <3 Uwielbiam ta paletkę :)
OdpowiedzUsuńGrzebień z TBS mi się podoba, ale nie wiem, czy dla moich kudełków byłby odpowiedni ... W sensie czy dałby radę ;)
A i widzę, że Cię skusiłam na kremik :D
Właśnie widziałam,że pojawił się u Ciebie makijaż z tą paletką, bardzo mnie to ucieszyło z oczywistych powodów.
OdpowiedzUsuńCo masz na myśli, pisząc czy dałyby radę? Ja mam dużo włosów i całkiem gęstą czuprynę i bezproblemu grzebień rozczesał nawet mokre włosy (przewaznie rozczesuje włosy na sucho).
Tak, tak, przyznałam się w notce bez bicia, że to za to Ty byłaś prowodyrem zakupu :)
Moje kłaczki gęste, grube i strasznie oporne na rozczesywanie.
UsuńAle jak piszesz, ze u Ciebie podobnie, a daje radę to tak jakby jestem coraz bardziej zachęcona :D
Co do marki TBS, o której wspominasz tu i pare wpisów wcześniej - polityka firmy nie jest do końca proeko. Body Shop podchodzi pod L'oreal = testuje na zwierzętach! Do tego polityka firmy jest taka, że z jednej strony nie ukrywa tego, że zabija zwierzęta, a z drugiej strony w TBS całkiem niedawno można było podpisać petycje dot. zwierząt, więc gra trochę na 2 fronty. (Co prawda, kiedyś TBS był proeko i wolny od okrucieństwa, ale odkąd jest w rękach L'oreala, sprawa się zmieniła :/ ).
OdpowiedzUsuńTak, słyszałam już właśnie takie głosy i nie ukrywam, że bardzo mnie one martwią (zresztą pisałam o tym właśnie w porzpedniej notce, gdzie TBS się pojawia). Sama dopiero wdrażam się w świat naturalnych i ekologicznych kosmetyków, stąd różne przymiarki i poszukiwania. Dziękuje jednak za ten głos, na pewno będę miała to wszystko na uwadze podczas kolejnych zakupów.
Usuńśliczne buciki ;D
OdpowiedzUsuńcienie bardzo fajne, chociaż kolorówki nie mam wcale :D
OdpowiedzUsuńEhh chodzi za mną jakaś paletka ze Sleek'a ;)
OdpowiedzUsuńchyba się w końcu zdecyduję, bo czytałam wiele pozytywnych opinii na ich temat
Dołączam do obserwatorów :)
Tak, ja się tez w końcu zdecydowałam i polecam, zwłaszcza, że ceny są dość zachęcające, nie zdziwiłabym się, gdybym na tej jednej nie poprzestała.
UsuńZapraszam :)
paletka sunset chodzi mi po głowie, ale jeszcze jej nie kupiłam, chyba w końcu się skuszę :)))
OdpowiedzUsuńJa też bardzo długo się zbierałam do kupienia jakiejś paletki sleeka w ogóle i ta jest pierwszą i bardzo mi się podoba siła napigmentowania, więc polecam :)
Usuńmam paletkę sunset od niedawca i bardzo ją polubiłam, właśnie przez to że większość cieni jest takich połyskujących :)
OdpowiedzUsuń