Nawarstwienie

Wpis ten nosi taki a nie inny tytuł z rożnorakich względów. Po pierwsze, ponieważ to dla mnie dość intensywny czas, w którym - choć się czeszę - nie znajduję momentu, by uwiecznić to ku chwale potomności. 
Po drugie - i to może bardziej interesujące - wycieniowałam trochę włosy. Być może część z Was zauważyła, że moje fryzjerskie decyzje są dość spontaniczne - tak też było tym razem. Stwierdziłam, że muszę podciąć grzywkę, ale może by tak zrobić coś jeszcze, bo taaaaaak nuuuuudno w tych włosach, tak ciężko. Tym razem zstanowilam się nawet chwilę nad całym przedsięwzięciem, bo wczesną wiosną czytałam artykuł o tym, że cieniowanie włosów w tym sezonie jest absolutnie niemodne i w życiu nie powinno się tego robić. Tylko proste cięcia. Niby i racja. Ale z racji tego, że autor artykułu, choć jest znanym fryzjerem, jest również łysiejącym lekko mężczyzną, więc - jak sądzę - nie wie w praktyce, co to znaczy, gdy fryzura robi się nudna, gdy włosów są dużo i są ciężkie, gdy zaczynasz czesać się tylko w warkocz, gdy rozpuszczone włosy są płaskie, brak im objętości. Znacie problem? No cóż, może moja wiedza nie jest duża, ale jedyne, co przychodzi na myśl w tym momencie, by pomóc wszystkim tym bolączkom, to zwykłe wycieniowanie. 
Po trzecie - siadając na fotel fryzjerski za granicą musiałam posłużyć się językiem Shakespeara, by wyrazić swoje fryzjerskie pragnienia. Na szczęście to kraj, w którym wszyscy znają angielski, mimo że nie jest to państwo anglojęzyczne. Siedziałam tak więc sobie i rozmyślałam o różnicy w nazewnictwie zabiegu, któremu właśnie się poddawałam. U nas - cieniowanie, po angielsku (ale też zdaje się, że po niderlandzku i bardzo możliwe, że i po niemiecku) - layers czyli warstwy. Która nazwa wydaje się Wam bardziej opowiednia? W trakcie cięcia rzeczywiście powstają kolejne warstwy włosów o różnej długości. Ciekawe skąd nasza warstwa cieniowanie? Trzeba by wystosować odpowiednią kwerendę.

Na razie jedno zdjęcie. Zaraz po powrocie od fryzjera zakręciłam włosy lokówką, nie mogąc się doczekać efektu. Który - mimo ze w tym sezonie podobno niemodny - bardzo mi się podoba. 


14 komentarzy:

  1. Problem cieżkości-znam. Problem braku gestości, płaskości... Mam szopę na głowie. Nie :D. Znam za to problem braku posłuszeństwa i nieokiełznania... wywijania się na wszystkie strony(budzi sie moje pragnienie prostych drucików)
    Co do ciecia- wyglądasz młodziej :3
    Btw. kogo obchodzi moda? Jak ci jest w tym dobrze to czemu nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Cię ta fryzurka odmłodziła.Normalnie dziewczątko.Pozdrawiam Ela.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Strzeliłaś w dziesiątkę tym cięciem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ genialnie wyglądasz :3

    OdpowiedzUsuń
  5. super, jak gwiazda Hollywoodu

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog!
    Obserwuję i zapraszam do siebie,dopiero sie rozkrecam i kazdy koment ,obserwowanie znaczy dla mnie bardzo wiele:)
    http://fryzury-natalii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. całkiem inna twarz!
    powiem Ci, że od pewnego czasu Twoje posty czyta się o wiele lepiej - są bardzo ciekawe i hmm.. elokwentne?

    OdpowiedzUsuń
  8. Grzywka rewelacja! Fryzjerzy żyją w swoim własnym świecie, jakby zapominali, że to my, Klienci, tworzymy modę i wolno nam ciąć co tylko chcemy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. fryzurka super! Ciekawa jestem jak włosy wyglądają, gdy nie są pokręcone.

    nailseyes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, próbowałam tego pudru Kryolan, o którym kiedyś pisałaś i powiem Ci, że ma podobne działanie jak puder bambusowy z Biochemii Urody, a kosztuje tylko 15 złotych! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za chęć podzielenia się spostrzeżeniami i równocześnie uprzejmie proszę: nie spamuj. Komentarze z linkami auto- lub cośpromocyjnym zostaną usunięte.

back to top