Ślimaki, zawijasy, ruloniki, upiętasy.

Ta fryzura powstała na chwilę przed wyjściem na spacer. Też tak macie? Siedzicie sobie przed komputerem, dochodzicie do końca internetu, oglądacie serial, a łapska idą do włosów i coś tam sobie kombinują. Zauważyłam, że bardzo często wychodzą w ten sposób całkiem fajne fryzury - które z różnym skutkiem próbuję później odtworzyć. 
Ta fryzura to upięte różnej grubości ślimaki czy zawijasy. Nie robione jednak w klasyczny sposób - nie poprzestaje na zwinięciu rulonów, a ich wierzchnią warstwę podciągam do góry. 
Ja swoje rulony nosiłam podczas wieczornego spaceru, ale z pewnością wykorzystam te fryzurę na bardziej formalne wyjście. 









Fryzura z termoloków - 7,8

I finalne fryzury, które można zrobić, jeżeli wcześniej zakręcimy włosy na termoloki. Do tych uczesań potrzebna będzie opaska okalająca całą głowę. Ja swoją kupiłam w okolicach maja i zdaje się, że była docelowo dla dziewczynek, które szły do komunii. Jeżeli nie masz takiej opaski możesz ją zrobić sama przy pomocy np. gumki bieliźnianej i wstążki  czy czegokolwiek innego, co wpadnie Ci w oko w pasmanterii (na mnie ta gumka i cokolwiek czekają już od grudnia, żeby zrobić taką opaskę w złocie). 
Fryzury to znowu wersja z rozpuszczonymi włosami, gdy opaskę po prostu nasuwamy na włosy, tworząc wizerunek lekko romantyczny, trochę boho, trochę hippie oraz druga - gdy pasma przeplatamy przez opaskę, tworząc tym samym kobiece upięcie. 






Podpięte loki

Trzy szybkie zdjęcia - urocze loki + delikatne podpięcie. Uwielbiam, kiedy loki same zwijają się i układają, a moje zadanie sprowadza się do wpięcia wsuwki w odpowiednie miejsce. 





Eleganckie upięcie z ukłonem w stronę pin up

To uczesanie  kreuje piękny, klasyczny, może nawet vintage wizerunek. Jest szlachetne, eleganckie, dostojne. Ultrakobiece. Poznajcie Agne i przenieście się ze mną w czasie. 










Fryzura na bazie termoloków - 5,6

Jeśli półupięcia i upięcia są nie dla Was, wolicie prostą klasykę i coś mniej "luźnego", te dwa rozwiązania są właśnie dla Was. Włosy wciąż pięknie pokręcone na termolokach, ale złapane w kitę są bardziej wygładzone przy twarzy, a cała praca i lokowy efekt skupia się w końskim ogonie. Dodatkową zaletą jest to, że jest to najprostsza fryzura na świecie, bo nawet osoby, które nie potrafią z włosami zrobić za wiele, potrafią zrobić koński ogon. I znowu - jeżeli często czeszesz się w taką fryzurę (bo taka wychodzi ci najlepiej albo jest najwygodniejsza do pracy), burzą loków miło ją urozmaicisz.  





A kiedy trzeba szybko się przeobrazić w wersję siebie na specjalne wyjście albo po prostu nie możemy już na tę kitkę patrzeć? Po prostu zwijamy i upinamy włosy. Bardzo proste. 



Po prostu loki - włosy gościnne

Niedawno pokazywałam Wam fryzurę, którą zrobiłam Marcie - przyszłej pannie młodej. Z racji tego, iż tego dnia przypadał wieczór panieński głównej bohaterki, była tam też jej siostra, którą również uczesałam. W absolutne must have ostatniego czasu czyli luźne loki. Śliczna modelka stwierdziła, że wygląda w nich jak córka jednego z czołowych polskich polityków. Hmmmmmmm.
Zachwyconych urodą Asi odsyłam do jej makijażowego bloga: Beautyspot





Metoda na gładkie włosy

Chociaż tak naprawdę jestem młódka i szczypioreczek zielony, osiągnęłam już ten wiek, gdy zamiast siedzieć cały wieczór ze znajomymi w pubie i się lekko sponiewierać, chodzimy z rzeczonymi znajomymi do kawiarni, bo kolejnego dnia trzeba wstać do pracy albo wrócić jeszcze tego wieczoru do domu i nadrabiać zaległości w robocie. Tak też było pewnego razu, kiedy to ze znajomymi, z którymi swego czasu spędzaliśmy długie wspólne nocne godziny, siedzieliśmy smętnie w czekoladziarni i rozmawialiśmy o tym, co stało się z naszym życiem, kiedy zaczęliśmy być dorośli i dlaczego to wygląda zupełnie inaczej, niż miało wyglądać. Wiem, każdy odbywa taką rozmowę i to pewnie też swoisty element dojrzewania. Coż jednak ta urocza scenka rodzajowa ma wpsólnego z włosami? Otóż, jak się rzekło, nie piliśmy alkoholu a smoothies. Mając przebłysk dawno minionej kreatywności i poczucia humoru, próbowaliśmy wymyślić polską nazwę napoju. Padło na gładziaka. 
Ta historia przypomniała mi się dzisiaj, kiedy planowałam niniejszy wpis. Włosy zrobione na gładziaka. Gładziak na włosach. Włosogładziakowanie. 


   W dzisiejszym wpisie opiszę swoją metodę na gładkie włosy. Wydaje mi się, że mogłoby być jeszcze lepiej i kolejne miesiące praktyki i odkrycia środków do stylizacji pozwolą udoskonalić tę metodę. Która nie jest swoją drogą niczym wymyślnym i jest stosowana przez miliony osób na całym świecie. Jak sądzę. Nie jest to również efekt jak po prostownicy, ale jest bardziej naturalny, mniej wymuskany, choć pewnie wymaga więcej pracy niż przeciągnięcie pasm prostownicą. 
   Trzeba równocześnie zaznaczyć (początek tego zdania zabrzmiał jak wyjęty z pracy magisterskiej), że podstawą gładkich i ładnych włosów (jeśli nie chcemy ich  regularnie smażyć prostownicą) jest ich zdrowie. Wiadomo - jest to proces długotrwały i nie do osiągnięcia z dnia na dzień, ale z pewnością warto w niego inwestować (a najlepszym dowodem są włosowe przemiany włosomaniaczek). Kiedy już osiągniemy chociaż zadowalający poziom odżywienia, nawilżenia i zdrowotnego ujarzmienia włosów, o wiele łatwiej jest kontrolować je stylizacją. I tu kolejna uwaga: nie bójcie się stylizacji. To nie jest zło absolutne i naprawdę suszarka może zadziałać wiele, a nie każdy lakier od razu wypali włosy. 

Ad rem


Powyższe zdjęcie prezentuje zestaw narzędzi i kosmetyków, które potrzebne są mi do wygładzania włosów. W jej skład wchodzi suszarka, szczotka i grzebień, klipsy, mleczko i olejek. Czyli tak naprawdę bardzo niewiele. 

Zacznijmy od narzędzi. 



Klipsy, klamry do włosów to doskonali mali pomocnicy. Wiem, pewnie część z Was pomyślała, po co ona mówi o klipsach, zbędny gadżet. O, nie. Bardzo przydatne narzędzia. Podzielenie włosów na sekcje i podpięcie tych, nad którymi teraz nie pracujemy baaaaardzo ułatwia suszenie i stylizację włosów. Zresztą nie tylko wtedy, gdy pragniemy mieć włosowego gładziaka, ale również przy każdym innym czesaniu. 


Kolejne przydatne narzędzia to grzebień - który służy mi do robienia przedziałka, wydzielania pasm, ich przeczesywania przed suszeniem czy do równomiernego rozprowadzenia mleczka. Szczotka jest duża i płaska z naturalnego włosia dzika. Rewelacyjnie rozczesuje włosy, ale też świetnie sprawdza się podczas suszenia i stylizowania włosów na gładziaka. Jeśli chcę mieć proste włosy suszę je na dużej, prostej szczotce, a nie tej okrągłej. 



No i gwiazda tego odcinka, jej wysokość suszarka. Warto zainwestować w dobrą suszarkę. Nawet jeżeli nie zamierzasz suszyć włosów na szczotce, trzeba po prostu ją mieć, by chociaż od czasu do czasu wysuszyć włosy. Wiem, że wiele osób nie ma suszarki lub ma taką, która pamięta jeszcze czasu, gdy nie każdy miał elektryczność w domu. To błąd. I taką suszarką rzeczywiście można zrobić sobie krzywdę. Albo raczej włosom. To, co powinna mieć Twoja suszarka to przede wszystkim stopniowanie siły nawiewu i jego ciepła. Ja używam swojej na średniej sile nawiewu i średniej temperaturze. To znaczy, że zamiast gorącego powietrza i mega dmuchawy, suszę włosy ciepłym letnim wietrzykiem. Przydatną funkcją jest też chłodny nawiew, który nie tylko pozwala odpocząć na chwile włosom od ciepłego powietrza, ale również utrwala efekt wygładzania czy podkręcania. W końcu miłym uzupełnieniem tego zestawu jest jonizacja, która zapobiega elektryzowaniu włosów. To nie tak, że teraz żaden włosek nie będzie odstawał, ale rzeczywiście ich ilość jest ograniczona. Dobrym pomysłem jest także skierowanie strumienia powietrza w dół. Czyli suszenie danego pasma od góry. 




I na koniec środki do stylizacji. Rzecz równie niezbędna. Szczerze mówiąc, nie sądzę, by udało się wysuszyć włosy na ładne i gładkie bez użycia żadnych środków. Chociaż odrobiny olejku. Na zdjęciu dwa specyfiki: mleczko prostujące i wygładzające włosy CHI oraz olejek arganowy. Melczko do stosowania na jeszcze wilgotne włosy, olejek jako wisienka na torcie na zakończenie stylizacji. 

A jak przebiega sam proces? 
1. Osuszone ręcznikiem włosy (nie trzeć!!), nie rozczesane, wysuszam do momentu, aż są tylko wilgotne. 
2. Rozczesuję, robię przedziałek, dzielę włosy na pół.
3. Jedną połowę spinam klamrą, drugą dziele na mniejsze pasma, które będę rozpuszczać w trakcie suszenia. 
4. Przeczesuje pasmo, nad ktorym pracuję grzebykiem, wmasowuje odrobine mleczka, suszę na szczotce. 
5. To samo robię z kolejnymi pasmami i po drogiej stronie. 

Uzbrój się w cierpliwość. To nie jest zabieg na 10 minut, zwłaszcza, jeżeli nie masz wprawy, a masz za to dużo włosów. Nie idź na skróty, będzie to widać w na włosach. Uważaj też na łapanie klamrą świeżo wysuszonych włosów - lubi się odciskać (co na poniższym zdjęciu widać z lewej strony). 


A poniżej mała aktualizacja włosów. Poprzednie zdjęcie pochodzi z marca 2013. Od tego czasu podcięłam końcówki i dwukrotnie farbowałam włosy. Najświeższe zdjęcie jest też robione z delikatnie innej perspektywy, światło dzienne. 



I na sam koniec tego długiego wpisu zachęcam Was do zajrzenia na bloga sióstr (też polonistek, co my w sobie mamy, że tak lubimy różne fryzury), który dzisiaj odkryłam: Zaplatane. Mam nadzieję, że pomimo uroku fryzur na tamtym blogu, będziecie również zaglądać do mnie. 

Ufffff, miłego weekendu! 


Fryzury na bazie termoloków - 4

Dobrze, za nami loki powstałe przy użyciu termoloków w wariancie rozpuszczonym, w lekkim podpięciu i w takim trochę mocniejszym. Ta fryzura to kolejny krok w upinaniu. Góra włosów podpięta została jak przy fryzurze z podprzedniego wpisu, teraz natomiast dopięłam również włosy, które dotychczas były rozpuszczone. Ja swoje podpinałam kolejnymi grubymi pasmami, tworząc coś na kształt dość luźnego upięcia. To, w jaki sposób wy podepniecie swoje włosy to kwestia upodobań i wygody. Każdy sposób będzie dobry, jeśli Wy będziecie dobrze się czuć w takim uczesaniu.








back to top